Klaudia Zwolińska: W siłowni trenuję z facetami, przerzucamy prawdziwe tony
Byłam wychowana na dzienniczkach treningowych, gdzie trzeba było właśnie spisywać wszystkie kilogramy, zliczało się i wychodziły wtedy tony – wspomina swoje początki Klaudia Zwolińska.
Teraz nie zapisuję już tych kilogramów, ale chyba wrócę do tego pomysłu. Ciekawe, ile faktycznie tych „TIR-ów” jest przeze mnie przerzucanych w trakcie roku?
Polka opowiada, że w trakcie zajęć siłowych kluczowa dla zawodników slalomu kajakowego jest poprawna technika.
Mamy specjalistę, który nad tym czuwa. Nie możemy się zbyt mocno eksploatować, więc bardzo ważne jest to, żeby technika była poprawna. Najważniejszymi ćwiczeniami są te, które angażują wiele grup mięśniowych. Mimo tego, że jesteśmy kajakarzami, to trenujemy też bardzo mocno nogi. Ważne są dla nas wszelkie „dociągi”, czyli wszystko to, co dociągamy do siebie: drążek, dociąganie z hantelkami i tym podobne. To jest to, co jest potrzebne później w kajakach. W siłowni, w trakcie całego roku, spędzamy mniej więcej 20 procent czasu, gdy liczymy całość przygotowań do startów – wylicza Polka.
Zwolińska przyznaje, że lubi zajęcia w siłowni, szczególnie gdy trenuje ze swoimi kolegami z reprezentacji. Dochodzi wtedy do góralskiej rywalizacji.
Bardzo lubię siłownię. A jak to w sporcie, w mojej grupie treningowej panuje zawsze rywalizacja, taka zabawowa. Trenuję z mężczyznami na co dzień, oni są ciutkę mocniejsi, ale gonię ich. Mam za to inne mocne strony, gdzie oni muszą gonić mnie, więc się uzupełniamy. Pochodzę z gór, mam waleczny charakter, ale kajakarze górscy zazwyczaj pochodzą z tego regionu, więc proszę sobie wyobrazić, co się dzieje, jak jesteśmy razem w siłowni. Ciśniemy sobie, czasami na grubo, ale oczywiście po koleżeńsku. Jakie mam rekordy? Trudno powiedzieć, bo nie możemy dźwigać na maksa, ale wycisnę pewnie 90-95 kilogramów na sztandze, a w martwym ciągu dźwignę pewnie 115 kilogramów. Różnica między mną a mężczyznami jest taka, że są ode mnie silniejsi, łatwiej im przychodzi podnoszenie większych ciężarów, ale jeżeli chodzi o sprawność, giętkość, to odstają ode mnie. Raz pracowaliśmy nad biodrami i to była dla mnie ciekawostka. Trener przyniósł hula hop, a ja jak byłam dzieckiem, to bawiłam się podobnym mnóstwo razy. A tymczasem moi koledzy okazali się bardzo sztywni, w ogóle nie potrafili zakręcić hula hop, tylko szyją. Muszę przyznać, że dramatycznie to wyglądało – śmieje się zawodniczka z Nowego Sącza.
Kulisy siłowych treningów naszych kajakarzy pokazują jednak, że nie zawsze jest im do śmiechu. Momentami po ciężkiej siłowni, dopiero zaczynają właściwe zajęcia...
Najcięższe są styczeń, luty, marzec, kwiecień, czyli początek roku, wtedy mamy największą objętość w siłowni, najwięcej przerzucamy tych ton. Czasami marzę tylko o czymś słodkim i żeby iść spać. Treningi w siłowni są dość długie, a po niektórych od razu idziemy na wodę, żeby mieć lepsze przełożenie, transfer. I wiosłujemy, wiosłujemy. Wtedy to już jest mordercze połączenie. Można powiedzieć, że mamy zjazd do zajezdni – opowiada 26-letnia wicemistrzyni olimpijska z 2024 roku.
Klaudia Zwolińska w tej chwili walczy nie tylko o wysoką formę w siłowni, ale bierze udział w 91. edycji Plebiscycie Przeglądu Sportowego na Najlepszego Sportowca Polski. Środowisko kajakarskie może głosować na nią oraz duet Anna Puławska/Martyna Klatt. Przypomnijmy, że każdego roku nominowanych przez kapitułę „Przeglądu Sportowego” jest 25 sportowców, a następnie trwa głosowanie wśród kibiców. Gdy wyłoniona zostanie finałowa dziesiątka, fani ponownie głosują, a laureatów poznamy na uroczystej Gali Mistrzów Sportu. W tym roku zaplanowano ją na 10 stycznia w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej.




