- Jesteśmy rozczarowani wynikiem, bo nie zagraliśmy tak, jak on wskazuje. To ból i frustracja, bo nie zasłużyliśmy na to, by przegrać ten mecz – skomentował Papszun.
- Może i trener Papszun ma rację biorąc pod uwagę, że jego zespół miał sytuacje strzeleckie. My też mieliśmy w przeszłości mecze, w których byliśmy lepsi, a nie udało nam się wygrać. Oczywiście, perspektywa trenera Rakowa jest inna od mojej. Mnie cieszy zwycięstwo – odniósł się do opinii swojego vis a vis szkoleniowiec Pogoni Robert Kolendowicz.
Zdaniem Papszuna Pogoń niczym w tym spotkaniu nie zaskoczyła.
- Fragmentami graliśmy tak, jak byśmy chcieli. Brakowało nam jednak konkretów i zdobycia bramki. Przełomem była pierwsza bramka, po której mocniej zaatakowaliśmy, umożliwiając Pogoni kontrataki i właśnie po takiej akcji padł drugi gol, który zamknął mecz – analizował trener „Medalików”.
Kolendowicz przyznał, że Raków postawił wysokie wymagania jego drużynie.
- Raków to jeden z kandydatów do mistrzostwa w tym sezonie. My momentami w tym meczu cierpieliśmy. Potrafiliśmy przeczekać jednak liczne dośrodkowania i strzały gości. Czekaliśmy na swoje chwile i one nastąpiły. Zdobyliśmy prowadzenie po stałym fragmencie gry. Zaplanowanym. Potem wprowadziliśmy zmiany, które dały drużynie dużo spokoju. Żałuję trochę końcówki meczu, bo mieliśmy kilka kontr, po których mogliśmy zdobyć więcej bramek, ale i tak strzelić dwa gole Rakowowi niewielu zespołom się udaje – przyznał szkoleniowiec „Portowców”.
Po porażce w Szczecinie Raków znalazł się w strefie spadkowej. Ma jednak dwa mecze mniej niż większość zespołów w lidze.
- Z pięciu dotychczasowych meczów cztery graliśmy na wyjazdach. Teraz wracamy do Częstochowy i chcemy zdobywać punkty. Musimy to przejść, odpocząć i gonić miejsce w lidze – zauważył Papszun.
Za to trener szczecinian triumfował po kolejnej wygranej.
- Po raz pierwszy w tym sezonie zagraliśmy „na zero z tyłu”. W poprzednim wielokrotnie nam się to zdarzało. Tydzień temu wygraliśmy w Łodzi, teraz u siebie i mam nadzieję, że tę passę będziemy podtrzymywać. Tym bardziej, że ciągle jako zespół jesteśmy w fazie budowy i zgrywania się – podsumował Kolendowicz.
pż/ pp/
